"To nie jest kawałek żeby się podobać"

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Plotkarze nie znają odpowiedzi

Często jest tak, że mam pomysł na jakiś wpis, jednak potrzebuję jakiegoś katalizatora, który sprawi nagły przypływ weny twórczej. Tak też było i dzisiaj. Zupełnie przypadkiem wpadła mi w ucho piosenka "Mieć czy być" zespołu Myslovitz.
 
Kolejna strona: mieć czy być?
Czy Erich Fromm wiedział jak żyć?
W rzeczywistości ciągłej sprzedaży,
Gdzie "być" przestaje cokolwiek znaczyć.

To tekst drugiej zwrotki, który doskonale oddaje to, o czym chciałem dzisiaj napisać i natchnął mnie w taki sposób, iż usławszy ten fragment w radiu, rzuciłem wszystko i siedzę właśnie nad tym wpisem w samych gaciach, przy niedopitej kawie i szeroko pojętym bałaganie.

Dziś podejmę kwestię grupy społecznej, jaką są ludzie, którzy nie mają tak naprawdę swojego życia i żerują na cudzych sprawach. To by tłumaczyło popularność różnego rodzaju programów typu reality show czy też magazynów plotkarskich. Z badań naukowych wynika, iż czytelniczkami prasy kolorowej są w zdecydowanej większości kobiety. Jeżeli do tego dorzucimy świat seriali, to wszystko zaczyna pasować. No bo pomyślmy, nie od dziś wiadomo, że telewizja kłamie, jednak oglądając ją sami tak naprawdę dajemy się oszukiwać. Weźmy pod uwagę najpopularniejszy z polskich seriali, czyli "M jak miłość", przedstawiający idylliczny obraz polskiej wsi, gdzie babcia z dziadziem żyją sobie wręcz jak w sielance. W życiu głównych bohaterów dzieje się tak wiele, że zaczynamy trochę żyć ich życiem, bowiem nasze w porównaniu z ich jest zupełnie nudne i szare. Była kiedyś taka postać, Krzysztof Zduński. W jego przypadku scenarzyści przerobili już niemal wszystko: romans, kilkakrotną utratę pracy i kryzys wieku średniego. Jako że bohater grany przez Cezarego Morawskiego stał się zbyt normalny, a jego życie - podobnie jak nasze - zwyczajne i monotonne, dlatego też postanowiono go uśmiercić.
 
I mam wrażenie, że tak trochę jest z plotkarzami i plotkarkami. Uśmiercają oni samych siebie i wchodzą do innego, cudzego świata. Pomimo tego, iż mają alternatywę życia w świecie rzeczywistym, to jednak wybierają niebieską pigułkę, matrix, świat iluzji, lepszego, bardziej atrakcyjnego - aczkolwiek cudzego - życia. I potem sytuacja leci już na łeb na szyję. Oglądamy "BrzudUlę", gdyż wierzymy, że dobro zwycięża. Czytamy plotkarskie magazyny, które pokazują nam życie gwiazd ekranu, lepsze od naszego, bo opiewające w luksusy, drogie ciuchy czy ekskluzywne samochody.
 
Takie podejście jest niesamowicie płytkie i strasznie skrzywia rzeczywistość. Tak samo było ze mną. Dodając wpisy, gdzie podawałem przykłady konkretnych osób i konkretnych wydarzeń nie miałem zamiaru nikogo obrażać czy też w jakiś sposób się chwalić. A ostatnio zaprzyjaźniony ze mną "syn dyktatora z Retkinii" powiedział mi, że po jednym z ostatnich wpisów cały rok zastanawiał się, kogo pukałem. Na litość boską! 
To jest trochę tak, jak z "Romantycznością" Adama Mickiewicza. Czytamy w niej "Miej serce i patrzaj w serce". Dlaczego więc ludzie są tak straszliwie głupi?! Dlaczego patrzą tylko powierzchownie i widzą to, co chcą widzieć?! Dlaczego nie starają się wejść głębiej (bez skojarzeń!) i nie starają się czegoś lepiej zrozumieć?! Bo tak jest zwyczajnie prościej, oglądać świat przez różowe okulary i nie przejmować się szarością swojego życia, bo Marek z Hanką mają większe problemy, gdyż się rozwodzą. Tylko, że dla mnie życie w kłamstwie, plotkach i w tym serialowym matrixie jest zwyczajnie chore, bowiem tacy ludzie sami i w sposób świadomy wybierają takie życie. To jest dla mnie strasznie smutne i przygnębiające.
 
Kończąc ten wątek chciałem jeszcze pokazać na przykładzie jednej artystki, jak można skrzętnie manipulować takim motłochem i wykorzystać go do swoich celów. Mam na myśli Dodę, piosenkarkę, jakich wiele w naszym kraju. Sytuacja najprostsza z możliwych: dziewczę śpiewa sobie w zespole, którym nikt się nie interesuje. Idzie więc do programu reality show, gdzie pokazuje cycki, wali się w kiblu z bramkarzem, który formę przepił w okolicznych dyskotekach, a później wychodzi za niego za mąż i chodzi na jego mecze bez majtek i ostro zadziera miniówkę, na co kibice nierzadko skandowali: "Kto najlepiej robi loda? Doda, Doda, Doda!". Efekt? Opinia skandalistki, stała obecność w kolorowych magazynach, co napędza tylko promocyjną machinę i pozwala jej sprzedać tysiące płyt, nie mówiąc już o pieniądzach zarobionych na kontraktach reklamowych. Dotykam tutaj tej kwestii, o której śpiewał Artur Rojek w cytowanym przeze mnie fragmencie piosenki. Żyjemy w rzeczywistości ciągłej sprzedaży, gdzie tzw. artyści za pieniądze czy popularność oddają swoje ciało, swoją prywatność, byle tylko mieć swoje pięć minut. To działa trochę jak system naczyń połączonych, gdyż ta grupa społeczna, o której pisałem wyżej żyje cudzym życiem, natomiast takie pseudo skandalistki jak Dorota Rabczewska chętnie udostępniają  im swoją intymność i wykorzystując ich naiwność i głupotę w sposób perfidny na tym zarabiają.
 
Jeszcze raz powtórzę, że najbardziej jest mi szkoda tych biednych ludzi, tych plotkarzy, bo to oni są najbardziej poszkodowani, aczkolwiek - jak pisałem wyżej - oni sami, w sposób świadomy wybierają takie życie, połykają niebieską pigułkę, dlatego też tym bardziej jest mi ich żal.
 
Znowu wrócę do zacytowanego przeze mnie fragmentu grupy Myslovitz. "Kolejna strona: mieć czy być?" Plotkarze, którzy funkcjonują w matrixie nie znają odpowiedzi na to pytanie. A nawet jeśli wydaje im się, że znają, to jest to odpowiedź zmanipulowana, podyktowana sygnałami podprogowymi czy też narzędziami propagandowymi ze strony speców od marketingu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz