"To nie jest kawałek żeby się podobać"

wtorek, 28 grudnia 2010

Za taki związek dziękujemy

Czasami mam wrażenie, że pewni ludzie nigdy się nie zmienią i że tacy, jakimi ich poznaliśmy pięć czy sześć lat temu, takimi są dziś i takimi samymi pozostaną przez kolejne pięć czy sześć lat, a może nawet i więcej. Taki dokładnie jest mój kumpel Krzysio, z którym wczoraj poszedłem do jednej z dwóch funkcjonujących w Łasku pizzerii. Bilans jest taki, że zostałem polany piwem...2 razy. Jaki z tego wniosek? O ile bardzo lubię Krzysia, bo pocieszny z niego człowiek, o tyle do lokalu już chyba nigdy z nim nie pójdę i pozostanie nam sączenie wysokoprocentowych trunków w szeroko pojętym plenerze.

Nie to jest jednak punktem wyjściowym tego wpisu. Razem z Krzysiem i mną był również nasz kumpel Darek, od niedawna zakochany po uszy, ze wzajemnością. Niby fajnie, ale wszystko jest dobrze, dopóki istnieją pewne granice i nie przegnie się w którąś ze stron. Pytanie tylko, kto ma prawo ustalać te granice, bo przecież punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Kiedyś usłyszałem takie fajne zdanie: "Dowcip jest dobry na raz, ale po co go powtarzać?" I muszę przyznać, że tak jest w przypadku Dareczka. Z mojej perspektywy jego związek z Izą to jest coś chorego (podkreślam - z mojej perspektywy). Potrafię zrozumieć, że dziewczyna zadzwoni do niego, kiedy akurat się spotykamy, bo może coś ważnego się stało i muszą porozmawiać. Ale na miłość boską, to co się dzieje to jest przegięcie. Z Darkiem widzę się kilka razy w miesiącu, trzy, może cztery. I kiedy się spotykamy, to chciałbym pogadać, posłuchać, co u niego, zwierzyć się z pewnych problemów, bo to bardzo mądry facet, jednak za każdym razem, gdy się umawiamy, możemy posiedzieć chwilę, ale po jakimś czasie dzwoni komórka i Dareczek uskutecznia swoje firmowe "Sory, ale muszę odebrać". O ile taka rozmowa telefoniczna trwa kilka minut, to wszystko jest w porządku, ale w sytuacji, gdy facet gada z babą ponad kwadrans, to już jest coś nie halo. Całe szczęście, że przeważnie spotykamy się w trójkę: Darek, ja i Krzysio, ewentualnie jeszcze Misiek, ale kiedy sam widzę się z Dareczkiem, to czuję się bardzo niezręcznie i mam ochotę sobie po prostu pójść do domu. I tak jak wspomniałem o tym tekście o dowcipie, tak samo było wczoraj na tym piwie w pizzerii. I też mógłbym zrozumieć, gdyby to zdarzyło się raz, ale dwa razy w przeciągu dwóch godzin, bo tyle się widzieliśmy, to dla mnie delikatna przesada. I nie chodzi mi o relacje między Darkiem i Izą, bo widzę, jak jest w niej zakochany i życzę im jak najlepiej, ale o zwykły brak szacunku do ludzi, z którymi się umawia. 

Nie wiem, może jestem przewrażliwiony, ale taki jest po prostu mój punkt widzenia. Nigdy się nie zakochałem aż tak bardzo żeby wisieć na telefonie cały dzień. Tzn. owszem, wisiałem na telefonie, ale to już późnym wieczorem, kiedy byłem już w domu i z nikim się nie umawiałem. Jak się teraz tak zastanowię to może i była taka sytuacja, że byli u mnie goście, a ja siedziałem z dziewczyną na gg, ale to były pilne sprawy, które musiałem załatwić i nie trwały w nieskończoność i nie powtarzały się aż tak regularnie.
W święta dopadł mnie dziwnie miłosno - melancholijny nastrój, jednak na całe szczęście wróciłem do normalności i w mig mi przeszło. Gdybym się miał tak na trzeźwo zastanowić nad tym, czy na dzień dzisiejszy potrzebna mi jest dziewczyna, odpowiedziałbym, że owszem, fajnie jest mieć kogoś bliskiego, komu na Tobie zależy, do kogo możesz się przytulić, kto Cię pocieszy, kto Cię wesprze w trudnych chwilach, ale wszystko powinno mieć swoje granice. Nie chciałbym wybierać - albo ona albo cała reszta. Nawet biblijny Kohelet powiedział coś, co pasuje do tej sytuacji:

"Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem"
(Koh, 3, 1)

I niech mi teraz ktoś zarzuci, że Biblia nie jest uniwersalna, nawet w XXI w. 

Podsumowując dzisiejszy wpis, myślę, że fajnie byłoby się zakochać, ale tak ze zdrowym rozsądkiem, bo na wszystko jest czas i miejsce, ale za taką miłość, jaką serwuje mi Darek z Izą to ja serdecznie dziękuję. Wynika to chyba z mojego altruistycznego (tfu!) punktu widzenia, bo nie chciałbym, żeby ktoś w moim towarzystwie poczuł się tak jak ja, gdy Darek "musi odebrać".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz