"To nie jest kawałek żeby się podobać"

wtorek, 14 grudnia 2010

Spowiedź kłamcy

    Nic tak mnie nie wkurwia, jak moje kłamstwa. I paradoksalnie, jak w tym przysłowiu, dobrymi intencjami jest wybrukowana droga do piekła. Dzisiejszy wpis dodaję po dosyć nieprzyjemnej, na pewno dla mnie, sytuacji. Tak więc do rzeczy.
    Dzisiejsze kłamstwo wzięło się z tego, że chciałem trzymać zbyt wiele srok za jeden ogon. Jestem człowiekiem niesamowicie zabieganym i jakoś udaje mi się połączyć studiowanie na dwóch kierunkach z treningami trzy razy w tygodniu, meczem w każdy weekend, do tego prowadzeniem spotkań z dzieciakami przy parafii oraz imprezami i bardzo bujnym życiem towarzyskim. Myślałem, że podobnie będzie w dzisiaj. Umówiłem się na 15:00, oczywiście z powodu fatalnej komunikacji spotkanie doszło do skutku dopiero o 16:00. W tzw. międzyczasie (nienawidzę tego słowa, bo przecież nie istnieje coś takiego, jak międzyczas) dostałem smsa od osoby mi bliskiej. Co z tego, że widziałem się z nią wczoraj, skoro dzisiaj też chciałem się z nią spotkać pomimo tego, że byłem już umówiony i, z poślizgiem, spotkanie trwało w najlepsze. Odpisałem więc na smsa, że zobaczymy się o tej i o tej godzinie, ale dotarłem spóźniony półtorej godziny. Jest mi cholernie przykro i głupio z tego powodu, bo pomimo tego, iż intencje były słuszne, to nawaliłem. I rzeczywiście, mogłem odpisać, że sory, ale nie spotkamy się, bo mam już coś innego zaplanowane. Słuszne pobudki jednak skłoniły mnie do tego żeby jednak zadziałać niejako na dwóch frontach i upiec dwie pieczenie prawie że przy jednym ogniu.
   Najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to kłamstwo. Nie wiem tak naprawdę, co chciałem osiągnąć. Każde kłamstwo, nawet w słusznej sprawie (moje takie trochę było, bo pomimo tego, że byłem już umówiony i spotkanie trwało w najlepsze, to chciałem jednak znaleźć czas dla ważnej dla mnie osoby, jednak to ona, przez moje kłamstwo i spóźnienie, ucierpiała na tym najbardziej) zawsze pozostanie kłamstwem. I  pomimo tego, że intencje miałem szczere, to nawaliłem. 
   Na moją obronę biorę naczelne hasło z "House'a", iż wszyscy kłamią. Wzorując się jednak na głównej postaci, zawsze myślałem, iż jestem szczery do bólu i nie staram się mówić komuś tego, co chce usłyszeć albo zachowywać się w sposób, w który dana osoba chce żebym się zachował. Tak myślałem tworząc tego bloga, który istnieje od listopada. Nawet nie zauważyłem jak szybko się pomylę. I tak naprawdę każdy ma coś do ukrycia, jakąś skrywaną przed innymi prywatność. Dlatego rozliczając się ze swoich kłamstw chcę przeprosić wszystkich tych, której do tej pory skrzywdziłem, bez względu na to czy kłamałem w słusznej sprawie czy nie. Bo tak to trochę jest, że każde kłamstwo ma krótkie nogi i zawsze do nas wraca niczym bumerang. Im bliższa jest nam osoba, którą w ten sposób krzywdzimy, tym boleśniej odczuwamy wyrzuty sumienia z tego powodu.
   Ludzki język jest takim cholernym organem, który najbardziej krzywdzi. Bo pomimo tego, że nie jest ważne to, co się mówi, tylko to co się robi, to pomimo tego słowa potrafią bardzo ranić. A tym dzisiejszym kłamstwem myślę, iż spowodowałem wiele przykrości bliskiej mi osobie zarówno słowem - zapewniając ją, iż zdążę na czas, chociaż nie byłem tego pewien - jak i czynem nie zjawiając się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej godzinie.
   Jeżeli miałbym się rozliczać się ze swoich kłamstw czy jakichś innych słabości, życzyłbym sobie, żeby w Nowym Roku mówić dosłownie i dobitnie to, co myślę, NAPRAWDĘ niczego nie ukrywać, stawać twarzą w twarz z wyzwaniami i przede wszystkim nie zawodzić i nie ranić innych osób. Wiem, że to nie jest proste, ale na pewno będę się starał.
   Mój cykl "spowiedzi" na pewno nie podobałby się mojemu tacie, bo on zawsze powtarza "Ty mnie nie przepraszaj, tylko zachowuj się tak, żebyś nie musiał przepraszać". I obok tych mądrych słów pozwolę sobie zacytować fragment piosenki, która jest zbieżna z dzisiejszym wpisem:

" Popełniaj błędy i naprawiaj je
Gdy dotkniesz dna odbijaj się
Wykorzystaj czas, drugiego już nie będziesz miał"

    Nic nie poradzę na to, iż nawet kiedy nie mogę się z Tobą spotkać, to chcę. A dla mnie zawsze chcieć znaczyło móc, ale coraz bardziej przekonuję się, że człowiek nie jest kowalem własnego losu i zależny jest od wielu innych, zewnętrznych czynników. 
    Jeszcze raz Cię przepraszam, bo wiem, że brzydzisz się tym, co zaczyna się na K. a kończy się na O. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz