"To nie jest kawałek żeby się podobać"

poniedziałek, 15 listopada 2010

Światem rządzą kobiety (za przyzwoleniem mężczyzn)

W którymś z poprzednich wpisów stwierdziłem fakt, iż w XXI wieku zauważalnym problemem jest zmniejszenie dystansu pomiędzy kobietami a mężczyznami w pełnieniu ról społecznych. Pisałem, iż kobiety są bardziej wyemancypowane, bardziej świadome, wykształcone i niezależne. Zastanawiałem się dosyć długo nad tym zjawiskiem i doszedłem do kilku - moim zdaniem - ciekawych spostrzeżeń, którymi chciałem się podzielić.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy to to, iż mężczyźni sami świadomie doprowadzili do takiego stanu rzeczy. Pomyślmy, przecież w czasach prehistorycznych, gdzie jedynym prawem było prawo silniejszego, rola kobiet ograniczała się do typowej roli samicy w zwierzęcym stadzie - była matką dzieci. Mężczyzna natomiast przynosił do jaskini upolowane zwierzę.
Wraz z upływem wieków te różnice coraz bardziej się pogłębiały, bowiem rozwój technologiczny nakładał na obie płcie dodatkowe zadania. I tak mężczyźni stawali się kapłanami w politeistycznych wierzeniach starożytnych lub też sprawowali władzę w mniej lub bardziej zorganizowanych społecznościach czy plemionach, jak również pełnili służbę wojskową. Na barkach kobiet natomiast spoczywał nadal obowiązek wykonywania prac domowych i zajmowania się dziećmi. Niby niewiele, ale przecież historia do czasów nowożytnych mówi wyłącznie o mężczyznach: o królach, bogach, zwycięzcach itp.
Z wykształcenia nie jestem historykiem, jednak wg mnie kobiety zostały dostrzeżone po prostu z konieczności. Podczas I wojny światowej zginęło bardzo wielu żołnierzy, podobnie było w latach 1939 - 1945. Dlatego też płeć piękna musiała zastąpić walczących na polu walki mężczyzn w zakładach pracy, fabrykach, kopalniach, kamieniołomach. Kobiety z powodzeniem wykonywały te wszystkie czynności zarezerwowane dotąd przez mężczyzn.
Jako że żadnym z państw, które brało udział w II wojnie światowej nie rządziła - co było wówczas nie do pomyślenia - kobieta, tak okazuje się, iż mężczyźni sami byli sobie winni początkom równouprawnienia. Z biegiem lat panie otrzymały również prawa wyborcze (najpierw czynne a później bierne) i zaczęły aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym. A wcześniej mogły jedynie czynnie uczestniczyć w procesie "sprzedaży" [czytaj: bycia sprzedaną] jakiemuś królowi w celu polepszenia stosunków między państwami. Czas pokazał, iż niejednokrotnie kobiety radzą sobie nawet lepiej od mężczyzn w zarządzaniu państwem (patrz: Margaret Thatcher)

Tyle historia. Warto jednak spojrzeć na pewne inspirowanie się naturą przez ludzi. Doskonałym przykładem są pawie. Samce są zagrożone ze strony innych drapieżników ze względu na swoje olbrzymie, dorodne pióra, jednak są na nie skazane, bowiem samice wybierają tylko tych z największymi i najpiękniejszymi ogonami. Podobnie jest z przedstawicielami gatunku homo sapiens. Pomimo, że pewne rzeczy - przeważnie w ubiorze, ale również w zachowaniu - uznajemy za niemęskie, to i tak dobrowolnie im hołdujemy ze względu na to, iż są one pożądane wśród kobiet. Moim zdaniem to tłumaczy zejście dobrze pojętej elegancji do poziomu odblaskowej metroseksualności.

Ciekaw jestem, które czasy były lepsze: te, w których chłop brał babę za włosy do jaskini i tam robił z nią co chciał czy obecna rzeczywistość, w której to mężczyźni, choć są płcią fizycznie silniejszą, są zależni od kobiet i muszą sobie zasłużyć na ich przychylność. Nie wiem, trudno mi się wypowiedzieć, gdyż żyję tu i teraz - nie mogę się cofnąć w czasie, a jedyne co mogę, to dostosować się do otaczającej mnie rzeczywistości.

I żeby nie być gołosłownym podam faktyczny przykład z życia wzięty. A jako że mój blog nazwałem "nic do ukrycia" będzie on dotyczył bezpośrednio mnie.
Przez bardzo długi okres czasu, a paradoksalnie bardzo rzadko (maksymalnie raz w tygodniu) spotykałem się z pewną dziewczyną. Problem polegał na tym, że jesteśmy do siebie bardzo podobni, mamy podobne charaktery, zwłaszcza w kwestii dominacji i stawiania na swoim. I tutaj pojawia się to, o czym mówiłem wyżej, tylko w kwestii zachowania. O ile to przeważnie ja decyduję o tym co robię, o tyle w naszym przypadku musiałem ustąpić, zmienić się w pewnym stopniu. Inna rzecz, że jeszcze nigdy z żadną dziewczyną nie przeszedłem (dosłownie) tyle, co z nią, chociaż spacerów nie znoszę. I tu pojawia się pytanie "czy warto się zmieniać dla kogoś?" Większość osób, które znam uważa, że nie, bowiem dana osoba powinna nas zaakceptować takimi, jakimi jesteśmy. A ja mówię gówno prawda! Nie żyjemy przecież sami na tym świecie, żeby się wszyscy musieli do nas dostosowywać. Uważam, że owszem, należy być sobą, ale warto również zmieniać swoje zachowanie, jeżeli będzie to zmiana na lepsze.

Dzięki znajomości z tą dziewczyną nauczyłem się bardzo wiele o sobie samym. Zrozumiałem również wiele cech swojego charakteru, które pojmowałem w błędny sposób. Prosty przykład: uświadomiłem sobie, że byłem zarozumiały (cecha negatywna) a nie, jak mi się dotąd wydawało, pewny siebie (cecha pozytywna). Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność. Ważny jest jednak pewien wniosek. Światem naprawdę rządzą kobiety, mną na pewno.

I mój przykład jest dowodem na to, iż faceci sami chcą się podporządkowywać w pewien sposób kobietom. Nie uważam jednak żeby to było coś złego. Przecież każdy "chłopiec" potrzebuje w swoim życiu kobiety, która się nim zaopiekuje. Na początku tę funkcję pełni mamusia, a później żona.

Dobrze jest jednak jeśli to wszystko jest oparte na zdrowo pojętym partnerstwie. O tej dziewczynie będę jeszcze pewnie pisał nie raz, bowiem była ona naprawdę bardzo ważna dla mnie i nieprzypadkowo piszę o tej znajomości w czasie przeszłym. Korzystając z mojej definicji miłości, to naprawdę ją kochałem, bo ona była dla mnie ważniejsza niż ja sam dla siebie i rzeczywiście potrafiłem dla niej bardzo wiele poświęcić oraz zmienić się dla niej, dzięki niej, jednak w życiu jak w tangu - potrzeba dwojga. W tej kwestii - pomimo że byliśmy do siebie podobni - niestety się nie zgadzaliśmy i - jak śpiewa Andrzej Krzywy - "dziś już nie ma NAS".

2 komentarze:

  1. O ile z przytoczonych przez Ciebie faktów historycznych rzeczywiście wynika, że kobiety rządzą światem za przyzwoleniem mężczyzn, o tyle na podstawie drugiej części zamieszczonego powyżej wpisu pokusiłabym się o bardziej szczegółowe stwierdzenie. Z niej bardziej wynika, że światem rządzą ludzkie skłonności i uczucia. Nie tylko mężczyzna może się zmienić pod wpływem kobiety, ale również kobieta pod wpływem mężczyzny, kobieta pod wpływem kobiety i mężczyzna pod wpływem mężczyzny - jeśli tylko dwoje ludzi łączy jakaś mocna więź, czy to przyjaźń, czy to miłość. Będąc do kogoś mocno przekonanym, kochając kogoś lub po prostu bardzo lubiąc, jesteś w stanie zmienić swój punkt widzenia, spojrzeć oczami drugiej osoby, bo rozumiesz, co ona czuje. A tylko silne uczucia potrafią tak nagle zmienić pogląd na świat, że zmieniasz zdanie o samym sobie i zaczynasz postępować lepiej :) wtedy zmieniasz się dla siebie, a nie dla kogoś, więc warto - to mój komentarz do trzeciego i czwartego od dołu akapitu. I tu pokłon z mojej strony dla osób, które pozytywnie zmieniły mój punkt widzenia, czego może nawet nie są świadome i może warto im za to podziękować P.S bardzo ciekawy wpis :) Kasia P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, właśnie chodziło mi o to, żeby nie przedstawiać sprawy szczegółowo, a jedynie zwrócić uwagę na jeden jej aspekt.

    Owszem, zmieniłem się pod względem pewnych mężczyzn, ale jako że dziewczyna, o której pisałem była dla mnie bardzo ważna, dlatego chciałem przytoczyć przykład z nią związany.

    OdpowiedzUsuń